Od dość długiego czasu, a dokładnie od Bożego Narodzenia
borykamy się z chorobami. A dokładnie z przewlekłym zapaleniem zatok. Problem
dotyczy zwłaszcza mnie i męża. Zosia na szczęście przechodzi te swoje żłobkowe
katary i kaszle. Szczerze, to ręce mi już opadają. Nie mam pojęcia co robić,
jestem teraz na czwartym antybiotyku, ból nadal nie do zniesienia. Wszystkich
leków zatokowo wspomagających już próbowaliśmy – na nic. Czosnek, miód, tran,
teraz bierzemy Engystol. Zobaczymy czy pomoże. Codziennie płuczemy zatoki,
robimy nebulizacje. Boje się, że skończy się na jakiejś punkcji zatok. Wymazów
z nosa boję się jak ognia, ostatnim razem miałam taki będąc dzieckiem i
myślałam, że pani pielęgniarka wyciągnie mi tą szpatułką cały mózg. Na szczęście
jej się to nie udało :D
Tak więc czekam na to słońce i piękną pogodę, jestem
wykończona chorobami. Zosia obecnie przyniosła znowu jakąś zarazę ze żłobka i
dziadziu przyjechał do niej na cały tydzień. Ona jest zachwycona, ja mniej, bo
za prywatny żłobek płacimy nie mało, nie ważne czy dziecko chodzi czy nie… Ehh…
ostatnio, końcówka lutego, zaświeciło słoneczko i panie przedszkolanki wymyśliły,
że zabiorą dzieci na spacer i na plac zabaw. Super. Szkoda, że później okazało
się, że moje dziecko siedziało w piaskownicy z wielką łopatą i babrało się w
brudnym, niewymienionym po zimie piasku, w osiedlowej piaskownicy. Chętnie
posadziłabym te panie do tej mokrej, zimnej piaskownicy. Szkoda, że nie zabrały
dzieci na lody. Idealna pora roku, prawda?
A więc jestem wściekła, tym bardziej, że po zwróceniu uwagi
pani właścicielce, że dziecko jest chore otrzymałam info, że przecież w żłobku
jest WIRUS! Och w porę dostałam informację, jak już 6 dzieci było chorych na 8
chodzących. Na usta ciśnie się soczyste k****. Nawet za te ciężki pieniądze,
które płacę co miesiąc nie mogę zwrócić uwagi, że zachowanie pań mi się nie
podoba. Skakanie z jadem, pisanie smsów o 23 z monologiem na temat tego jak ja puszczając
dziecko z katarem do żłobka narażam życie i zdrowie przedszkolanek itd. OK,
paniom nie pasuje taka praca to niech poszukają jej w cukierni, będą miały
słodkie życie a nie zasmarkane. Brak profesjonalizmu i rozumu. Chętnie
oszczędziłabym Zosi tej traumy ale nie mamy za bardzo innego wyjścia, żłobki w
Krakowie i te publiczne i prywatne są przeładowane. Nasze dziecko w żłobku
samorządowym jest 274 na liście rezerwowej, więc szansa, że się dostanie jest
taka, że szybciej pójdzie do przedszkola.
Więc, dziewczyny do żłobka trzeba dzwonić prosto z porodówki. Ja się z tego śmiałam a to jednak prawda!
Więc, dziewczyny do żłobka trzeba dzwonić prosto z porodówki. Ja się z tego śmiałam a to jednak prawda!
Miłego dnia kobiet :*